To będzie kawałek trochę stylu Adama Słodowego (Zrób to sam). Sytuacja wygląda następująco: Jedziemy z rocznym szkrabem na tygodzniowy urlop do Jakuszyc – Mekki narciarstwa biegowego. Czekają nas idealnie przygotowane trasy, piękne krajobrazy oraz… opieka nad malcem. Jak to połączyć?
Spis treści
Cel
Postanowiłem sklecić saneczki, które na trasach biegowych spełnią rolę wózka dziecęcego w mieście, a mianowicie
- będzie można w nich bezpiecznie przewozić malca przez dłuższy czas (2-3h), a także dodatkowe rzeczy do obsługi dzieciaka
- konstrukcja będzie łatwa w montażu demontażu
- części składowe będzie można przewieźć środkami komunikacji publicznej
- całość będzie na tyle lekka, że w przypadku chwilowego braku śniegu będzie można ją przenieść
- całość nie będzie kosztowała majątku
Jako, że w podeście poniewierały się stare narty turowe, postanowiłem przymocować je do płóz zwkłych drewnianych sanek, a całość zwieńczyć zdemontowaną z wózka budą. Szerokie narty powinny zapewnić stabilnoś konstrukcji, co zatem idzie bezpieczeństwo jazdy, natomiast dzięki znajome z wózka budzie szkrab nie powinien się bać wsiąćś do sanek. Linki do ciągnięcia całości postanowiłem przymocować do szpejarki demontowalnego pasa biodrowego.
na początek
Materiały & Wykonanie
Wrażenia z eksploatacji
Transport
Rozebrana konstrukcja nie rodzi większych problemów przy transporcie publicznym;
- narty są w pokrowcu wraz z innymi nartami
- budę od wózka i tak zabieramy ze sobą, bo tam szkrab śpi albo siedzi podczas podróży
- sanki stanowią największy problem, lecz można przytroczyć do plecaka
Generalnie dla tych, co na każdy wyjazd zabierają jeszcze składane łóżeczko i nocnik transport złożonych sanek nie stanowi żadnego logistycznego wyzwania.
Montaż
Całość montau zajmuje około 15 minut. Dodatkowo z tyłu budy można umieścić torbę biodrową do przewożenia rzeczy szkraba przeplatając jej pas o elementy jej konstrukcji. Ja użyłem torby Hannah Wedge, do której dodatkowo można było przytroczyć kurtkę lub polar.
Demontaż
przebiega oczywiście w odwrotnej kolejności, lecz czasami można się ograniczyć tylko do zdjęcia budy. Zdejmowałem ją na noc, podczas, gdy cała reszta spokojnie nocowała sobie w przedsionku.
Po równym i pod górę
Przy ciągnięciu sanek praktycznie nie czuje się oporów. Podczas naszego pobytu w Górach Izerskich śnieg był zmrożony, byc może na mokrym, ciężkim śniegu wrażeni byłyby inne. Dopóki poruszamy się równym tempem i linki są naprężone, nie ma problemów z kierowaniem sankami. Idą tam, gdzie ciągnący zachowując jego tor jazdy. Schody zaczynają się przy hamowaniu. W tym przypadku sanki oczywiście nie zatrzymają się na czas i nas wyprzedzą, lub, co bardziej prawdopodobne wjadą w nas. Uważać też należy na trasach, których boki opadają w dół, np z jednej strony zbocze, z drugiej – głęboki rów – sanki oczywiście mają tendencje zjeżdżania z drogi i konieczna jest druga osoba obsługująca linkę z tyłu, która je na niej zatrzyma. Paru słów wymaga zachowanie się sanek na przygotowanych torach do stylu klasycznego. Otóż nie mierzyłem rozstawu torów mając nadzieję, że narta będzie na tyle szeroka, że nie będzie wpadać do toru. Niestety okazało się, że jedna narta mieści się w jednym torze (szerokość użytych nart to około 6-7cm), podczas gdy druga oczywiście idzie poza nim. Tarcie narty o krawędź toru powodowało odczuwalne opory w ruchu, ale nie miało wpływu na trzymanie kierunku. Aby uniknąć tej sytuacji usiłowałem doprowadzić to tego, aby obie narty jechały poza torem; czyli albo "okrakiem" – po obu stronach toru (czasami się udawało), albo obie po tej samej stronie obok toru, po paru metrach moglem wskoczyć w tor, a sanki pozostawały poza nim. |
![]() filmik na YouTube |
Zjazdy
Ten element przysparza najwięcej kłopotów, aby ich uniknąć należy:
- zjazdy przeprowadzać w dwie osoby
- przymocowac linkę z tyłu sanek, służącą do ich hamowania, co za tym idzie naprężania przednich linek "kierujących" – tylko przy naprężonych linkach sanki pojadą za ciągnącym
- osoba jadąca z tyłu powinna mieć większą masę od tej jadęcej z przodu; jadący z tyłu przez linkę "hamującą" przekłada kijki i trzymając je, jak a nartach wodnych dba przede wszystkim o to, żeby przednie linki był naprężone oraz o zachowanie żądanej prędkości
Zjeżdżający konwój ma sporą długość: licząc od pierwszej osoby: 2,5m linki "ciągnącej" + 1,7m sanek + 1,5m linki "hamującej" daje około 6m. Warto to wziąć pod uwagę przy próbie wyprzedzania kogokolwiek..
Gdy nie na śniegu
Planowane ulepszenia
Oto rzeczy, króre przeszły mi przez myśl pod koniec pierwszego dnia ciągnięcia sanek:
- sztywny dyszel zamiast linki – bez wątpienia zastąpienie linek lekkimi sztywnymi rurkami ułatwiłoby sterowność oraz zmniejszyłoby niebezpieczeństwo wyprzedzania przez sanki podczas zjazdów. Do obmyślenia pozostaje sposób połączenia rurek do sanek oraz do pasa biodrowego.
- hamulec bezpieczeństwa – wyobrażam go sobie jako metalowy kolec przymocowany na sprężynie na jednej z płóz, który byłby wyzwalany za pomocą specjalnej linki.
- ruchoma płoza kierująca – wtedy sanki na pewno zyskają dużo większą sterowność, lecz nie wiadomo, jaki to będzie miało wpływ na stabilność jazdy (boczne płozy będą musiały być znacznie sktócone). Być może gra nie jest warta świeczki, z resztą tego pomysłu raczej nie zrealizuje domowymi sposobami.